Lucyna Maria Wyroślak

lucyna_maria_wyroslak

Urodzona w Radomsku, w Ustce mieszka od 1958 r. Pracowała zawodowo jako księgowa.

W całym okresie twórczym współpracowała z prasą lokalną i ogólnopolską. Na łamach gazet i czasopism ukazało się bardzo dużo reportaży, opowiadań, felietonów, artykułów publicystycznych oraz fraszek i wierszy. Brała udział w licznych konkursach literackich, osiągając sukcesy. Za działalność w Narodowej Radzie Kultury, w 1989 r. otrzymała podziękowanie podpisane przez jej przewodniczącego, prof. dr Bogdana Suchodolskiego.

W 1999 r. została uhonorowana Nagrodą Burmistrza za dorobek kulturalny promujący Ustkę, otrzymała tytuł "Ambasadora Ustki". Cykl Zaduma na szesnaście wierszy , poświęcony został zmarłej Matce, jego publiczna premiera teatralna odbyła się w Domu Kultury w Ustce. Cykl włączony został jako część II w Oazę Łagodności.

Jest autorką zbiorów:

* Zagubieni (1989)

* Dogonić szczęście (1991)

* sześciu tomików poezji Wiersze I – IV, Liryki, Rozdroża, Droga wysokich drzew (1992-1999)

* Zaduma na szesnaście wierszy (1999)

* Oaza Łagodności (2001)

* Zwierzenia przy świecach (2003)

* Morze wzruszeń (2004)

* Słowa nie zawsze kochane (2005)

* Cisza coraz głośniejsza (2006)

* W pogoni za nieobecnym spojrzeniem (2012)

* Słowa zbierane o świcie (2013)

1.jpg 2.jpg 3.jpg
4.jpg 5.jpg 6.jpg
CCI20111004_00000.jpg CCI20111004_00001.jpg CCI20111004_00002.jpg
CCI20111004_00003.jpg

Rozmowa

Pragnę, byś radośnie i lekko
przekraczał próg domu...
Jesteś pogodą na niepogody,
pewnością na szlachectwo dusz...

Przywołuję wspomnienia,
by wrócił czas beztroski...
Chodź, usiądziemy, spokojnie
porozmawiamy o życiu...

Nadal niech obowiązuje szczerość...
Nie bój się wymówek ani wyrywania
chwili za chwilą... To Twoje życie.
Układasz je sam... Czas nauki minął...

Wiesz więcej o świeci i ludziach niż ja...
W cień się odsuwam...
Ciszą jestem - słucham...
I drzewem zatroskanym
co dba o swoje liście...

Czym jeszcze być pragnę?
Nie wiem. Poczekaj chwilę. pomyślę...
Może chlebem? Źródłem wody czystej?
Byś nigdy głodu nie zaznał...
Miał czym ugasić pragnienie...

Słowa zbierane o świcie, Ustka 2013, s.9

Przekonanie

Po drugiej stronie lustra jesteś...
nie widzimy Ciebie...
Może Ty widzisz nas?

Nie możesz do mnie wracać
na jawie, więc powraczas -
w najpiękniejszych snach...

Po przebudzeniu długo -
szukam Ciebie i siebie
w rzeczywistości...
Nie dziw sie więc, że tonę we łzach...

Trzeci rok już minął, a Ty trwasz...
Śmierć, na tej ziemi -
pozornie kończąca wszystko -
nie rozdzieliła nas...

Słowa zbierane o świcie, Ustka 2013, s.20

Sznur korali

W rozmyślaniach o życiu,
dotykam minionego czasu...
Wsłuchuję się w szelesty
tęsknoty...

W takich chwilach
chwytam za papier,
słowami szkicuję
zamglone pejzaże...

Bywa, że łzy rozsypują się
po zakamarkach duszy
jak zerwany sznur korali...

One nie zdobią...
Ale pozbierane - wiele mówią
o nas...

Słowa zbierane o świcie, Ustka 2013, s.35

X X X

płonie pejzaż
czerwienią buków
gronami jarzębiny
tłoczy się żółć klonów
brzóz akacji a ziemisty
brąz dębów podkreśla
blaszkowatą złocistść topoli

tylko sosny i świerki
rozpostarły skrzydła
trzepocą przypomnieniem
lata zieloności i wiosny

słońce przenika
tka coraz nowe odcienie
i rozgląda się po świecie
aż zmęczone dekorowaniem
zasypia we wrzosach

chodzimy po parkach po lesie
wdychamy zapachy
zbieramy liście kasztany
grzyby spod igliwia
i słuchamy jak gniazda
szeleszczą pustką
to już jesień

Liryki..., Ustka 1996, s.36

***

śniłam sen
w którym codzienność
oddaliła się w przestrzeń
i rozsypała

chwytałam kaleczyłam dłonie
by złożyć na nowo
mozaikę dni przedmiotów ludzi
ocalić chciałam
moją ścieżkę dom i twój powrót

wszędzie pustka
nawet echo nie brzmiało
ani oko Boga nie wyjrzało z chmur
pazury ciszy zaciskały gardło
aż zabrakło powietrza
i przyszło przebudzenie

pośród umykających cieni nocy
przerażone oczy szukały
czy wszystko jak dawniej
na swoim miejscu - było
- co za ulga

zrozumiałam kruchość
wobec samotności
na pustyni nie ma oparcia
a tak potrzebne by unieść głowę
dotykającą ziemi

już nie chowam się
za ścianą milczenia
chcę być wśród ludzi
błyskiem myśli dotknięciem
nawet szeptem słowa

Rozdroża, Słupsk 1996, s.79

Synowie moi

Nie nauczyłam was
wojowania
Myślałam - w naszej
ojczyżnie praw wilczych
nie będzie.

Uczyłam piękna natury,
języka, wiary,
ufności do ludzi.
Wiedza niezbyt na czas
dzisiejszy praktyczna.

ścieżki latami pzrecierane
zarastają, dziczeją.
Uniesiona pięść nad słabym.
Próźne pukanie.

Nie przewidziałam tego.
Nie nauczyłam rozpychania
tłumu łokciami,
deptania godności...

Jak mogłam nauczyć?
Sama nie umiem....

Ibidem, s.31

Dawanie

daję Wam
słowa kiełkujące
które jeszcze nie mają
znaczeń
daję wszystkie
myśli starające się
o zrozumienie -
daję czas
gotowy wszędzie
do słuchania -

pamiętajcie
mój dom ma zawsze
drzwi szeroko otwarte
i serce
do drugiego człowieka

Droga wysokich drzew, Ustka 1998, s.26

Wiersz pierwszy: o bezradności

I stało sie, kiedy wkroczył
MAJESTAT WIELKI
Tak wielki, aż ból zatyka,
podzielił ISTNIENIE -
na dwie części:
OD i DO wieka trumny.
Pełna boleści, niedostępna
TAJEMNICA.

Bezradna wobec PRZEZNACZENIA -
rozsypuję się na łez korale
i zbieram w ich mocy
oczyszczającej i świętej.
Szukając drogowskazu na rozdrożu,
wciąż biegnę myślą do CIEBIE.
- ŻYJĄCEJ...

Zaduma na szesnaście wierszy, Ustka 1999, s.1

Toasty

Starym winem -
za nieobliczalnych
i nadwrażliwych.
Spragnionych ciepłych pochyleń
i gotowych do skoku w obronie
odważnych myśli
i źrenic pełnych zadziwienia.
Za niepokornych Don Kichotów,
którym wiatraki przetrącają ręce.

Starym winem -
Za Robinsonów
wypatrujących cierpliwie
śladu stopy.
Za aniołów w bieli,
zamiatających brudne ulice.
Za tych, co muszą być mocni
i zawsze naprzeciw
- maratończycy...
(Choć nikt nie oszacował jeszcze
ich pękniętych serc,
poturbowanych dusz
i skrzydeł nadpalonych).

Starym winem -
za
c z ł o w i e c z e ń s t w o

Oaza Łagodności, Słupsk 2001, s.36

Spacer

Idę promenadą, otulona szalem
smutku ... Dotkliwie dręczy samotność ...
Słońce miało świecić, ale skryło się.
Natura ze mną zjednoczyła się ...
Byłeś szczęściem na loterii życia ...
Perłą wśród ludzi, jaką obdarował los...

Przy tobie czułam się kimś wyjątkowym.
Wszędzie razem, zawsze blisko, a teraz -
dłonie wyciągam - Ty za daleko ...
Oczy przyciągają obraz Twój - ale wilgoć
łez przesłania ostrość widzenia ...

Jestem poruszona. Często bywaliśmy
nad morzem ... Ono dawało wyciszenie
od wrzawy codzienności. Napełniało
spokojem ...

Pamiętasz, jak przy Tobie rozwijałam
skrzydła? Jak do wysokich lotów
zachęcałeś mnie? A potem, gdy mi się
coś udało, doceniałeś, byłeś dumny ze mnie ...

Teraz czuję się ptakiem okaleczonym,
któremu skrzydła połamano i latać
kazano ... Czy można tego nauczyć się?
Nie zabiegam o to ... Już nie ...

W pogoni za nieobecnym spojrzeniem, Ustka 2012, s.19