Czesław Bujak

2.jpgUstczanin, fotografik amator, fraszko pisarz i poeta. Zajmuje się także rzeźbą w drewnie. Miłośnik przyrody i społecznik.
Wychowanek usteckich klubów sportowych „Jantar” i „Korab”.
Pracownik Stoczni „Ustka” w latach 1963-2001. Związany był z ruchem solidarnościowym. Członek Towarzystwa Przyjaciół Ustki oraz Zrzeszenia Pisarzy i Autorów przy Starostwie Powiatowym w Słupsku. Trener młodzieży piłkarskiej „Junior C” w Klubie Sportowym „Jantar”w Ustce.

Liczy się dyscyplina i konsekwencja
Nie ma w Ustce kibica piłki nożnej, który nie znałby Czesława Bujaka, szkoleniowca młodzieży z miejscowego Jantara. Wiele lat temu sam uganiał się za futbolówką, teraz swoją wiedzę i umiejętności przekazuje młodzieży. Piłkarskiego rzemiosła od Czesława Bujaka uczyli się m.in. bracia Mirosław i Tomasz Iwanowie. Obaj grali w zespołach pierwszoligowych, a Tomasz był jednym z najlepszych piłkarzy w kraju, rozegrał prawie 50 spotkań w reprezentacji Polski. Dobrych piłkarzy pan Czesław wychował wielu. Od zawsze twierdzi, że sukcesy swoich podopiecznych zawdzięcza dyscyplinie podczas treningów.
Ustka to nie Londyn, ale swój Wembley ma
Pan Czesław za futbolówka uganiał się w czasach, gdy Ustka szczyciła się takimi klubami jak Korab i Stoczniowiec, a kunsztu piłkarskiego uczył go Eugeniusz Domagała. – To były trudne czasy. Mieliśmy kiepską bazę szkoleniową. Mecze rozgrywaliśmy na boisku, po którym już nie ma śladu. By potrenować do woli biegaliśmy na ulicę Dunina, przy której rozpościerała się niewielka leśna polanka. Wprawdzie nie miała przepisowych wymiarów, ale w piłkę można było tam pograć. Z czasem obiekt się rozrastał, a przychodzący kibice nadali naszemu boisku nazwę Wembley. Boisko Korabia zamieniło się w plac budowy, na którym dzisiaj stoi osiedle mieszkaniowe. Piłkarze musieli przenieść się na Wembley. Kibice i działacze sportowi nie mieli wątpliwości, że jest to dobre miejsce do rozgrywania spotkań piłkarskich. Tak pozostało do dzisiaj, a najstarsi kibice w dalszym ciągu mówią, że idą obejrzeć mecz…na Wembley.
Zna się na myśliwcach
Pan Czesław skończył dwuletnią Szkołę Podoficerską Wojsk Lotniczych w Zamościu ze specjalnością mechanik samolotów myśliwskich. Jednak zawodowym żołnierzem nie został. Wrócił do Ustki. Z zawodu jest stoczniowcem. W Ustce się ożenił, dochował dwójki dzieci. Sam nie chciał wiązać się z wojskiem, ale mundury polubili jego córka i syn. Marzena po ukończeniu studiów została oficerem, a w jej ślady zapewne pójdzie też brat Dobromir, który również ma zamiar dochrapać się szlifów oficerskich. Dobromir podobnie jak tata gra w piłkę nożną. Rozegrał wiele spotkań ligowych w usteckim Jantarze.
Liczy się konsekwencja
Rok 1978. Pan Czesław zawiesza buty na kołki. Jednak z piłką nożną się nie rozstaje. W ciągu roku zdobywa uprawnienia do szkolenia młodzieży i wraca na boisko. Tyle tylko, że nie jako piłkarz, a szkoleniowiec w usteckim Jantarze. Praca z młodymi przynosi mu wiele satysfakcji. Ma zwoje zasady. - Jak postępować z młodymi ludźmi i w jaki sposób zdobywać u nich autorytet nauczył mnie Ryszard Kulesza, były trener reprezentacji Polski – mówi pan Czesław. Trener zawsze powinien być przygotowany do treningu, a co najważniejsze być konsekwentnym. Podopieczni trenera Bujaka na treningach się nie nudzą. Dostają w kość, ale mają czas by z trenerem porozmawiać na różne tematy… o fraszkach, poezji. Nie ma mowy o paleniu papierosów czy piciu napojów wyskokowych. Trener stara się bywać w szkołach, do których uczęszczają jego podopieczni, rozmawia z nauczycielami i rodzicami. To przynosi sukcesy. Zespół juniorów młodszych - bo tę kategorię chłopców trenuje pan Czesław - w okręgu słupskim plasuje się na pierwszym miejscu. Jest nadzieja, że awansują o klasę wyżej.
Szczególna pamiątka
Z ogromną sympatią Czesław Bujak wspomina 1996 rok, gdy działał w „Solidarności”. W Święto Niepodległości był w Watykanie gdzie wraz z grupą związkowców został przyjęty przez papieża Jana Pawła II. Na pamiątkę z Watykanu przywiózł nasionko palmy. – Przez dwa lata nasionko rozwijało się w ziemi. Myślałem, że nic z tego już nie wyrośnie. Tymczasem po dwóch latach wegetacji wyrosło piękne drzewko. Dzisiaj ma około 1,5 metra wysokości i dalej pięknie rośnie. Bardzo cenię sobie to drzewko, gdyż kojarzę go z Ojcem Świętym.

Zbliżenia nr 2008/10 s. 11
Ryszard Mazur

DSC00135.jpg 3.jpg 4.jpg
DSC00538.jpg HPIM0828.jpg DSC00099.jpg
DSC00569.jpg DSC00503.jpg DSC00508.jpg
DSC00627.jpg DSC00634.jpg

Wiersze z tomiku "Bałtyk"

Radość z życia

Płynąć pod żaglem gry huczy wiatr
Na białej grzywie w morskiej otchłani.
Dreszczem przenika twe ciało strach
To widmo grozy przed oczami.
Płyniesz we mgle w słońcu i deszczu
W towarzystwie tęczy co tuż przed nami.
Z tak wymarzonej życia scenerii
Ryby by mewy pokochały


Przyjaciel

Opiewam piękno tej ziemi
Jej barwny pejzaż co oczy zdumiewa
Pełną życia promenadę ku słońcu
I ptactwo figlarne co radośnie śpiewa
Kąpiącesię w wodzie światła portowe
Białe żagle kłaniające się fali
Przelot dostojnych łabędzi
I światło życia latarni z oddali
Niestraszne mi jesienne wiatry
Czy srogie zimowe sztormy
Bo wiosną w mym sercu jest Ustka
I przyjacielem od zawsze dozgonnym.


Proza życia

Rozumieć poezje to znaczy
Potrafić tęsknić i marzyć
Podziwiać gromy na niebie
Zobaczyć piękno w źdźble trawy.

Umieć w kontakcie z pokrzywą
Czy z żarem ognia co parzy
Ból w ciszy zachować
A uśmiech okazać na twarzy.

W zadziornej walce cietrzewi
Na pokój mieć cień nadziei
Uwierzyć, że także człowiek
Kłótnie w kompromis zamieni.

W każdym też Ufo na niebie
Urok gwiazdy ujrzeć Haleya
Jak deszcz dla rozkwitu Ziemi
Tak ludziom odwiecznie otrzebna Nadzieja.